wtorek, 29 kwietnia 2008

Opowieść o powstaniu Śmieci


Historia powstania Śmieci wiąże się z przybyciem na naszą planetę magicznych, obcych istot. Losianie – bo tak sami siebie nazywali – wylądowali na Ziemi w celu szukania nowych surowców i ogólnej ekspansji. Niestety, dziwnym zrządzeniem losu (Jeden z Obcych potknął się o gałąź i upadł swoimi wielkimi zębiskami na tyłek jakiegoś śpiącego w lesie żula) spróbowali ludzkiej krwi. I… Bardzo im zasmakowała. Losianie wręcz oszaleli za niuchą - stała się ich przysmakiem narodowym, obiektem czci. Jednocześnie wiedzieli, że jeśli ludzie dowiedzą się o ich istnieniu (i o tym co lubią pić), to prędzej czy później zostaną zniszczeni (ich populacja jest bardzo niska, około 10 000). Obcy musieli więc znaleźć jakiś kompromis, który mógł pozwolić im na bezkarne delektowanie się krwią bez ujawnienia swojego istnienia i narażenia się – tym samym – na zagładę . Padło, oczywiście, na Śmieci. Śmieci od zawsze posiadały świadomość swojego istnienia. Często rozmawiały ze sobą , w swoim cierpieniu wołały o pomoc , zaklinając nikczemnych ludzi, którzy je zostawili. Zostawili i nie oddali do powtórnego przerobu – zniszczyli przeznaczenie niegdyś dumnych butelek po winie, starych lodówek, zużytych skarpetek, które teraz wylegiwały gdzieś w rowach, trwając w swojej nicości . Nikt jednak nie słyszał tego konania. Nikt oprócz Obcych. Okazało się, że Śmieci i Losianie nadają na tych samych falach, że się rozumieją i mają w gruncie rzeczy ten sam cel. Śmieci przecież chciały zabijać ludzi, a Losianie sączyć ich krew. W końcu doszło między nimi do paktu na mocy którego Obce Istoty pobudziły do życia Śmieci, które od tej pory mogły się ze sobą łączyć i mścić na swoich twórcach. Od tamtego czasu Odpady miały zabijać ludzi, a ich jedynym obowiązkiem było dostarczanie krwi do wielkich zbiorników, które znajdowały się w nawiedzonych lasach do których nikt nie chodził. Ciemnymi nocami Losianie lądowali swoimi statkami w mrocznych borach i zabierali ze sobą krew na odległą planetę, gdzie mogli się nią delektować aż do następnego odlotu…

Brak komentarzy: